Translate

Jak Cię ludzie widzą Antonino?

4 | dodaj
Witajcie :)

Jutro 1 marca, czyli... moje imieniny! Z tej oto okazji, postanowiłam napisać nieco nietypowy post. Zamierzam porównać cechy przypisane do imienia Antonina z rzeczywistością.  Czy nadane mi w dzieciństwie miano ma jakikolwiek wpływ na to, jak się zachowuje i na poszczególne cechy charakteru?
Dowiedzcie się sami.

,,Już samo brzmienie imienia Antonina jest łagodne i od razu budzi sympatię. Bo jak można czuć się źle u boku Niny, Tośki, a tym bardziej Tuni? Antoniny wpływają na ludzi jak oliwa na wzburzone fale. Nie można się na nie złościć ani gniewać. Działają rozbrajająco. Mają dar wygaszania napięć, przywracania pokoju; potrafią przywołać do ładu nerwusów i bałaganiarzy. Ich wewnętrzny spokój i równowaga udziela się otoczeniu. Są miłośniczkami sztuki i poezji i lubią się otaczać ładnymi drobiazgami. Kochają dom i znają się na sztuce jego prowadzenia. Uwielbiają przyjmować gości. W swoich mężczyznach zakochują się od pierwszego wejrzenia i nie dręczą ich wygórowanymi wymaganiami. Są ostoją porządku i bezpieczeństwa w rodzinie. W imieniu Antonina zakodowana jest pamięć pradawnych ideałów (może rodem jeszcze ze starożytnego Rzymu), w myśl których kobieta znała swoje miejsce w życiu i w porządku świata, nie buntowała się przeciw swojemu powołaniu i potrafiła czerpać z niego radość."

Oto jedna z moich charakterystyk. I pierwszym, o czym muszę napisać, jest to, iż wydaje mi się, że ten opis jest sporządzony przez kogoś, kto uważa kobietę za osobę mającą już od pierwszych dni jakieś ,,powołanie" (patrz; gotowanie obiadów dla męża, sprzątanie i dbanie o wygląd). Jeżeli płeć piękna już od początku ma jedno określone miejsce w życiu, to szczerze powiedziawszy, ja dziękuję. Ten fragment zupełnie nie zgadza się z moim sposobem bycia.

Dalej mamy, że od razu budzę sympatię. Jak bym chciała powiedzieć ,,Tak to prawda!", lecz niestety... czasem nie robię zbyt dobrego wrażenia. Mogę wyjść na jakiegoś gbura czy szarą myszkę, są ludzie myślący że jestem nieśmiała. 

Podobno ,,działam rozbrajająco". Mam wewnętrzną równowagę itd. Możliwe, że jednak coś w tym jest. Potrafię złagodzić sytuację, ale równie dobrze sama buduję napięcie.  Strasznie to skomplikowane...

Kolejna rzecz się zgadza. Lubię sztukę, wiersze, ładne rzeczy. Taka ze mnie artystyczna dusza :)

I znowu prawda, albowiem rzeczywiście kocham dom. Trudno jest mi ocenić, czy umiem go prowadzić, ale wydaje mi się, że dałabym sobie z tym radę.

Co do gości... Bardzo ich lubię, naprawdę. Jestem niczym Bilbo Baggins. Jednak zdarza się, że ktoś kto przyjdzie doprowadza mnie do szału. 

,,W swoich mężczyznach zakochują się od pierwszego wejrzenia i nie dręczą ich wygórowanymi wymaganiami" - biorąc pod uwagę, że wszyscy moi dotychczasowi ,,wybrańcy": 

-nie istnieją.
-żyją, ale ich nie znam.
-są postaciami historycznymi.

stwierdzam, iż rzeczywiście ich nie dręczę wymaganiami. Ale skoro żyję tymi ,,ideałami", to chyba jednak  moje kryteria stanowią trudną przeszkodę :)

I na koniec coś miłego. Jestem ostoją bezpieczeństwa. Nigdy tak o sobie nie myślałam. Muszę się kogoś zapytać.

Gdzie indziej jeszcze przeczytałam, że jestem naiwną idealistką. Przyznaję się bez bicia. To PRAWDA. :)


To tyle na dzisiaj :) Do ,,przeczytania"

Post w domku z czekolady

0 | dodaj
Hej :)

W tym poście opowiem Ci o moich postanowieniach postnych, ich przebieganiu i o tym, jak ułatwić sobie spełnianie tych zamiarów. Zapraszam :)

W tym roku, gdy jestem już zacnym obywatelem w wieku 14 lat i według kościoła powinnością moją jest niejedzenie mięsa przez 40 dni, po raz pierwszy sobie czegoś odmawiam. Nie wynika to bynajmniej z mojej pobożności, tylko z chęci zmienienia czegoś. I o ile pozbycie się z diety mięsa nie jest dla mnie zbytnim problemem, o tyle słodycze są moim uzależnieniem.

I tak: brak czekolady, żelków czy chipsów odczuwałam dosyć boleśnie, do tego doszedł  McDonald, do którego potrafiłam zawitać raz na dwa miesiące lub częściej. I niestety taka jest okrutna prawda; kochałam wszystko co niezdrowe. 

Moim przekleństwem jest, a raczej był Carrefour, ponieważ mam w grafiku dzień, gdy dwie godziny czekam w szkole. A czy istnieje lepszy sposób na nudę niż opychanie się słodyczami?

Aż w końcu nastąpiła ta przełomowa chwila; przeszłam na post. Powiedziałam sobie, iż to będzie koniec podjadania. I póki co, nawet nieźle się trzymam.

Owszem, zdarza, zapomnieć się i sięgnąć po żelka czy krówkę. Nie można się załamywać, trzeba próbować dalej. Jeżeli ja, człowiek który dnia sobie bez czekolady nie wyobrażał, nagle zrobił zwrot o 180*, to Ty też możesz. Warto próbować.

Ponieważ w każdym wpisie powinna być zawarta jakaś ,,mądrość", tak więc przedstawiam Ci moje pomysły na ułatwienie sobie 40-sto dniowej  mordęgi.

JAK UŁATWIĆ SOBIE POST (słodyczowy)

1. Musisz mieć konkretne zamiary. Nie mów Sobie ,,Ograniczę cukier". To nie działa. Warto, założyć że np. we wtorki mogę zjeść garstkę m&m's i nie więcej. Albo zupełnie zrezygnuj.

2. Jeżeli aż tak trudno jest Ci przeżyć bez deseru, zastąp lizaki kanapką z miodem, orzechami, owocami lub choćby jogurtem.

3. Zapisuj swoje osiągnięcia i spostrzeżenia. 

4. Powiedz o postanowieniach znajomym. Jeżeli ktoś wie o tym co robisz, to dostajesz kopa, by mu  udowodnić że Ty też możesz. I pamiętaj; grupa motywuje!

5. Zrób tablicę motywacji (gdzie umieścisz zdjęcie celu)

6. To bardzo popularna rada, ale co mi tam: Znajdź zajęcie, aby nie myśleć o jedzeniu.

7. Warto uświadomić sobie, czemu w ogóle chcemy pościć. Na czystej kartce zapisz co chcesz osiągnąć, jakie będą tego plusy, a jakie (ewentualnie) minusy.

8. Wyobrażaj sobie cel. Jak będziesz się czuł/a, jak będziesz wyglądać itp. Tylko nie poświęcaj na to każdej wolnej chwili, gdyż leżąc i myśląc mało osiągniesz.

9. Nie zadręczaj się gdy coś pójdzie nie tak; patrz zjesz chipsy. Po prostu zapamiętaj ile to ma kalorii, tłuszczu, zanotuj składniki, których nazw nie rozumiesz i sprawdź co to jest. Skład może Cię czasem tak zaskoczyć, że więcej nie sięgniesz po ten produkt.

10. Długo wahałam się czy umieścić tu ten punkt. W końcu uznałam, że nie mam wyboru. Zaraz wytłumaczę, skąd mój strach przed tą radą. Ale jeszcze chwilka. Nie chodź blisko sklepów z osobami, które namawiają Cię do jedzenia, albo zawsze, w jakiś magiczny sposób mają przy sobie portfel. I tu bynajmniej nie chodzi mi o to, aby od razu uznać taką osobę za wroga publicznego nr.1. Nie. Chodzi o to by mieć silną wolę i mimo wszystko nie zerwać postanowień.

Przeczytałeś/aś już ,,10 przykazań" odnośnie diety. Mam nadzieję, że uda Ci się osiągnąć wymarzony cel. Mocno trzymam kciuki :)

Nie słuchaj osób, które mówią że nie dasz rady. Poradzisz sobie :)


Zapiski szalonej poetki - Teatr

4 | dodaj
Witajcie :)

Wiem, długo (a nawet bardzo) nie pisałam. I gdy mogłeś/aś pomyśleć sobie, że to może koniec, może umarłam pośród bałaganu mojego pokoju, to ja nadal żyję. I muszę powiedzieć, że mam się dobrze (jak na kogoś, kto aktualnie pości, mimo, iż jeszcze tydzień temu myślał schematem JA=CZEKOLADA). 

Postanowiłam więc zacząć tą serię pod tytułem ,,Zapiski szalonej poetki". Będę tu pisać o tym, co sądzę o poszczególnych rzeczach, jakie mają dla mnie znaczenie i co zmieniły w moim życiu, a cały wpis opatrzony będzie moim, że tak to nazwę wierszem :)
 
 Teatr 

 Z teatrem stykam się od małego. Zawsze lubiłam szkolne przedstawienia, warsztaty i konkursy recytatorskie. Przyjemnością dla mnie było stanie na scenie. Nic więc dziwnego, że moim marzeniem jest właśnie jest właśnie to - aktorstwo.

Tak, wiem. Są miliony ludzi, którzy śnią właśnie o tym - sławie, oscarach czy tabunie paparazzi uganiających się za Tobą w tą i z powrotem. Tylko że oni tylko o tym myślą, nic nie robią.

Bycie aktorem to coś więcej. Uważam, że to naprawdę trudna praca. To nie jest ubieranie się w sukienkę od Channel czy Diora by odebrać Złoty Glob za zrobienie paru min w filmie, którego tytułu nawet nie znamy.

Są ludzie krytykujący na okrągło sam ten zawód. Niby nie potrzebny, bo w końcu to nie lekarz, który Cię zoperuje, czy chociażby sprzątaczka zmywająca po Tobie. Co Ci taki artysta da? Po co Ci on? Bo co on robi?! Uśmiechnie się, popłacze i ma milion dolarów na koncie?

Teraz poproszę Cię o jedno. Wyobraź sobie życie bez filmów. Nigdy żadnego nie obejrzałeś/aś. I co?

Nie ukrywajmy - jest trudno. Kto nigdy nie uronił łzy nad losem jakiegoś bohatera? Kogo nie poruszyła rozpacz, radość czy złość postaci? 

I to właśnie jest to co daje nam aktor - swoją wrażliwość, emocje, talent. Bo niewątpliwie - trzeba mieć umiejętności, ponieważ co jak co, nie wyszkolisz w sobie wszystkiego.

A teraz czas na znaczenie teatru i filmu w moim życiu. Oczywiście jak prawie każdy uwielbiam oglądać dobre produkcje czy  ciekawe spektakle. Jak już wspominałam, chciałabym pójść w tym kierunku.

Ostatnio udałam się na warsztaty. Byłam pełna dobrych przeczuć. Jednak gdy tylko weszłam na salę, w której miały odbywać się owe zajęcia głęboko się rozczarowałam. Byłam najstarsza. Pośród mnie znajdowały się dzieci w wieku maks. 11.5 roku. No cóż, to była nieudana próba. Będę szukać dalej :)

A teraz przyszła pora na mój wiersz. Jest to metaforyczne pojęcie teatru. Życie jest tu przedstawione jako spektakl. Miłego czytania :)

Przedstawienie

Światło gaśnie,
Cała sala ciemnieje.
Kurtyna się unosi.
Oklaski.
Jest aktor. Jeden.
Stoi sam,
Chyba amator.
Jego kroki zachwiane,
Bezwiednie go niosą nogi.
Z ust pada pierwsza kwestia.
Pojedyncze oklaski i gwizdy.
Artysta patrzy na nas.
Widownia zamiera,
Zaczyna się prawdziwe,
jakże życiowy spektakl.
Kroki szybsze i bardziej precyzyjne,
aktor krąży po całej scenie.
Czasem upada.
Kwestie zrozumiałe, jednak głupie.
Ktoś wychodzi.
Ktoś zmienia miejsce.
Nogi aktora w tańcu,
Z gracją unoszą się nad sceną.
Słowa ciekawsze.
Zaczyna się gwóźdź programu.
Treść inteligentna, pełna powagi, 
Cudnie przepływa przez nasze ciała.
Kroki wolne, lecz precyzyjne.
Jaki amator?!
Artysta, perfekcjonista!
Nagle aktor zamiera.
Nie rusza się.
Zastygł w jednej pozie.
Kurtyna opada.
Wzruszenia.
Aplauz na stojąco.
Łzy na policzkach.
-Bis, bis - krzyczą,
lecz nie ma bisu.
To koniec.
Wracamy do domów.
Dyskutujemy o spektaklu.
Pełne zachwytu wymieniamy spojrzenia.
I idziemy dalej, by zapomnieć
O krótkim przedstawieniu.


3 | dodaj

Hej :)

Witam Cię na moim blogu, w pierwszym wpisie, który powstaje tu i teraz, na Everyday Tosia, dokładnie o godzinie 18:37. Mam nadzieję, że spodoba Ci się czytanie tego oto ,,dzieła życia mego" i nie znudzisz się przy samym początku :) Może najpierw opowiem Ci coś o sobie, wyjaśnię to i owo, a potem... No cóż, obyśmy spotkali się w kolejnym wpisie :)

Nazwy bloga chyba nie muszę tłumaczyć - jest ona połączeniem słów ,,everyday" i ,,tosia". W swobodnym tłumaczeniu znaczy tyle co - Codziennie Tosia.

Przejdźmy do najważniejszej części. Mam na imię Tosia. A gdyby ktoś chciał się przyczepić to Antonina Zofia Dobrowolska. Prócz tego jestem Wandalfem (pisownia celowa), Kopciuszkiem, Hrabiną Rolmopsowatą, Jeżdżącą na Orku lub zwyczajną, poczciwą Dobrowolską :). Może kiedyś wyjaśnię Ci, skąd wzięły się te ,,szlachetne" przydomki i kto mi je nadał, ale nie teraz. 

Mam 14 lat i mnóstwo zainteresowań. Uwielbiam pisać, uprawiać sporty (gry zespołowe), gadać, grać w przedstawieniach itp., itd. Jestem dosyć nietypowym osobnikiem, lecz w końcu lepiej zaliczać się do niektórych niż do wszystkich. 

Gdybym była bohaterem filmowym byłabym... chciałabym napisać, że jakąś oszałamiająco piękną bohaterką, lecz niestety prawda jest bolesna. Byłabym Smigolem. Nie to, że jestem jakaś zła czy coś - ja mam dwa oblicza. Jedno spokojne, wręcz ciche, grzeczne. Drugie szaleńcze, dziwne, codzień mające głupawkę. 

Gdybym była ubraniem byłabym... sukienką w stylu lat 80.

Gdybym była potrawą byłabym... kurczakiem w sosie migdałowo - orzechowym (danie indyjskie)

Gdybym była bohaterem książkowym byłabym... wiedźmą z Jasia i Małgosi. Patrząc na ilość moich pobytów w sklepie ze słodyczami, spokojnie mogę powiedzieć iż jest on moim drugim domem.

Gdybym mogła wyjść za kogokolwiek zamarzę, byłby to... Thorin lub Faramir. Ten pierwszy byłby chyba nieco za niski.

Gdybym była owocem, byłabym... mango. 

Gdybym była dniem tygodnia, byłabym... sobotą. Zdecydowanie.

Gdybym była cytatem, byłabym...,,Logika przeniesie Cię z punktu A do punktu B, a wyobraźnia wszędzie"

Gdybym była przedmiotem szkolnym, byłabym... Chemią. Nie to że ją jakoś lubię, ale pasuje.

Gdybym była zwierzakiem, byłabym... orłem. Widziałabym wszystko z góry, po swojemu.

Gdybym była postacią historyczną, byłabym... Joanna D'arc.

Gdybym była napojem, byłabym... miętą.

Gdybym była rośliną, byłabym... bluszczem.

Mam nadzieję, że to pomogło Wam troszkę się ze mną zapoznać. Co do bloga - będę tu pisać o wszystkim co uznam za warte opisania :)

Do przeczytania :)


Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.