Translate

Opowiadanie - Mechaniczna Cytryna

0 | dodaj
Hej :)

Przepraszam, że tak długo mnie nie było. Tak jak pisałam, postanowiłam zamieścić na blogu opowiadanie. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Z góry też proszę o zrozumienie dla możliwych błędów interpunkcyjnych :)) 


Mechaniczna Cytryna

Siadam na czarnym stołku postawionym w mojej garderobie. Zerkam w lustro i wydaję głośne westchnięcie pełne niezadowolenia. No tak, moja twarz znowu się do niczego nie nadaje. Muszę się szybko przygotować, zaraz zaczyna się program. Wyuczonym ruchem sięgam po słoiczek z jasnym pudrem. Jednak tego dnia, wszystko idzie nie po mojej myśli. Kosmetyk spada na drewnianą podłogę, a ja wściekłym wzrokiem spoglądam na cielisto-szklaną mozaikę.
-Cholera- mruczę. Delikatnie, tak aby nie pokaleczyć palców wygrzebuję resztki proszku spośród odłamków słoiczka. Nakładam go na policzki, czoło i nos po czym rozprowadzam puchatym pędzlem. Teraz pozostało pociągnąć usta szkarłatną szminką i jestem gotowa.
Nagle ktoś z impetem wchodzi do mojego pokoju.
-Pani Ariadno, strój gotowy. – na szczęście to tylko Robin, człowiek od kostiumów. Widzę, że na dziś przygotował mi piękny, czarny frak i buty na wysokich obcasach. Rzucam mu tylko wdzięczne spojrzenie, po czym odbieram od niego kostium. Gdy Robin opuszcza garderobę, wkładam przygotowane ubrania. Buty są przecudne, jednak bardzo trudno jest mi w nich chodzić. Problem mam z frakiem – jest lekko przyciasny. No cóż, nic już nie da się zrobić, pójdę w nim.
Zmierzam w kierunku miejsca nagrywania programu. Po drodze otrzymuję scenariusz, parę dobrych rad i zazdrosnych spojrzeń koleżanek z pracy.
Staję przed kamerą, i mimo duszącego mnie stroju, niewygodnych czółenek i zepsutego humoru wyszczerzam bialutkie jak śnieg zęby. Wiem że wyglądam dobrze.
Dziś podobno ma być jakiś ciekawy odcinek mojego telewizyjnego show. Właściwie nie mojego. Ja nie mogę mówić czego chcę, nie mam prawa ubrać się wedle własnego gustu. Ja tylko czytam. Tak, dokładnie, tylko. Jestem prezenterką, która ma przyciągać wzrok. Nawet scenariusza nie mogę zobaczyć, ponieważ nasz reżyser chce, aby wszystko było naturalne.
Siadam na moim miejscu, na wielkim, czerwonym fotelu. Naprzeciw mnie znajdują się trzy osoby – jakaś młoda dziewczyna, mająca góra piętnaście lat, mężczyzna ubrany w eleganci garnitur i zaniedbana kobiecina, typowa kura domowa. Przez te wszystkie lata pracy w telewizji umiem bezbłędnie ocenić ludzi. Wiem, że każde z nich jest na swój sposób nieszczęśliwe.
-Kamera, akcja! – słyszę.
-Dzień dobry, nazywam się Ariadna O’Malley i zapraszam do mojego talk-show ,,Mechaniczna Cytryna”. – uśmiecham się. Po chwili spuszczam wzrok na kartki z moją rolą i czytam.
-Moimi gośćmi są Gasper Terry – tu podnosi się owy strojniś i z dumną miną obraca się w kierunku zatrudnionej widowni. No tak, uczestnicy zawsze myślą, że są w centrum uwagi. Nigdy się nie dowiedzą, że płacimy ludziom bicie brawa.
-Latoya Swan – nastolatka niepewnie unosi głowę i patrzy mi prosto w oczy. Rozprasza mnie to, ale nie daję się zbić z tropu.
-Oraz Debora Farrons – dodaję. Publiczność klaszcze.
-Moi mili, więc to Wy jesteście tymi szczęściarzami, którzy wygrali konkurs pod tytułem ,,53”? – pytam, zdziwiona takim obrotem akcji. Co jak co, nie spodziewałam się czegoś takiego. Zwykle rozmawiamy o polityce, miłości czy innych mniej ważnych sprawach. – Skoro tak, opowiedzcie nam coś o sobie i swoich marzeniach. Może zaczniemy od Ciebie, Latoyo.
-Witajcie, mam czternaście lat i mieszkam Interpolu. – zaczyna dziewczyna.- Zajęłam pierwsze miejsce w tym konkursie…
-A dzięki czemu wygrałaś? Co zrobiłaś? – może nareszcie dowiem się o co chodzi.
-Ja... napisałam historię.
-A o czym ona była? – darzę ją sztucznym uśmiechem.
-O miłości. Niemożliwej, ponieważ była to sytuacja dość trudna. Jakby to powiedzieć… Ona była normalnym człowiekiem, żyła tak jak każdy inny, on z kolei… nie istniał.
-Hmmm, bardzo ciekawe. – wypowiadam na głos słowa scenariusza. Oczywiście wszystko jest zaplanowane, są różne wersje zarówno moich odpowiedzi, jak i gościa. – Niech zgadnę, to Twoje marzenie?
-Tak. – zdradza Latoya.
-Dobrze, może teraz zajmiemy się Panią Farrows. Deboro, opowiedz nam, o czym Ty śnisz po nocach.
Kobieta nazwana przeze mnie ,,Kurą Domową” rzuca mi zmęczone spojrzenie.
-Pragnę być sławną piosenkarką. Ciągle tkwię przy zmywaniu garów, dzieci leni, mąż ignorant… - wylewa z siebie wszelkie żale. – Zaśpiewałam napisany przez siebie utwór. Był o tym, że chcę być dostrzeżona, chcę być piękna.
Patrzę na nią z wyuczonym współczuciem.
-Może teraz Gasper przybliży nam swoje marzenia.
-Jestem zabieganym biznesmanem. Cały czas gnam za pracą, modą, pieniędzmi, ale nie mam czasu na to, aby zrobić coś dla siebie. Chciałbym znalazł się nagle daleko stąd, w jakimś miłym miejscu, gdzie rozkoszowałbym się samotnością.
-Skoro poznaliśmy z grubsza naszych uczestników, pora na gwóźdź programu. Nasi przyjaciele otrzymają pastylki, po których połknięciu, przeniosą się do wymarzonego przez siebie świata. Będą mieć ze sobą nasze latające, niewidoczne kamery, które będą patrzeć jak powodzi się im w nowym świecie.
Po chwili do naszego pokoju wchodzi moja koleżanka, Nastia. W dłoniach trzyma srebrną tacę, na której leżą trzy, białe pigułki.
-Kiedy je połkniecie, pomyślcie swoje życzenie. Następnie poczujecie się słabo, to znak, że się przenosicie. Pamiętajcie, macie tylko pięćdziesiąt trzy minuty do dyspozycji. Dobrej zabawy! – mówi Nastia, po czym podaje tabletki gościom.
Gasper, Latoya i Debora sięgają po nie nieufnie, jednak z wyraźnym zaciekawieniem. Po chwili najmłodsza uczestniczka przybliża rękę z cudownym środkiem do ust i znika. W jej ślady idzie pozostała dwójka.
Po chwili włączają się wielkie ekrany za mną. Dlaczego ja ich przedtem nie dostrzegłam?! Pełna złych przeczuć, wypadam z roli. Nagle na pierwszym wyświetlaczu ukazuje się znana mi twarz Kury Domowej. Tylko że ona wygląda… inaczej. Jej zniszczone niegdyś włosy lśnią zdrowym blaskiem, w oczach radość, a ona odziana jest w piękną suknię w szafirowym odcieniu. Siedzi wśród tłumu podobnych do niej ludzi. Zaczynam poznawać coraz to nowe twarze. Dostrzegam Adele, Lady Gagę czy Taylor Swift. No tak, rozdanie Grammy, przecież Debora chciała być piosenkarką.
-Lucky! – to słowo wydobywające się z ust prowadzącego. Zastanawiam się o kogo chodzi i po chwili widzę promieniejącą Panią Farrows biegnącą by odebrać statuetkę.
Po chwili obraz urywa się. Z przerażeniem czekam na to co się wydarzy. Nie muszę tego robić długo – następny ekran ukazuje mi Elegancika. Tylko że tym razem wygląda bardziej jak jakiś zaniedbany wieśniak. Leży na kupie siana i kłosem w zębach. Zaskoczona tym widokiem nic nie mówię. Dostaję znak od reżysera. Przerwa na reklamę. Latoya ze swym wyobrażonym ideałem muszą poczekać. Idę w kierunku szefa.
-Czy zdajesz sobie sprawę, jakie życie będą mieli Ci ludzie?! Jak będą nieszczęśliwi gdy wrócą do prawdziwego świata?! – krzyczę.
-Kochana – zaczyna mój przełożony. – Oni nigdy nie żyli w rzeczywistości. To ich pozbawi złudzeń.
-Że co?! Dając zakosztować im niemożliwego, niszczysz ich! Oni będą chcieli tam wrócić!
-To już nie mój problem. – ucina.            
-Stój! – rozkazuję. – Powiedz mi tylko skąd macie te pastylki. To nie jest normalne. Co ludzie będą myśleć?! Takie rzeczy istnieją w opowieściach!
-Życie to jedna wielka niewiadoma. – mówi zagadkowo. – Niech Cię nie interesuje skąd mamy te czy inne przedmioty. A co do społeczeństwa… utrzymujemy, że to świetnie zmontowany materiał.
-Ale…
-Wracaj na plan, zaraz koniec reklam! – kończy rozmowę.
Czuję się jak nagrywana ukrytą kamerą. Jakby to był żart. Jeden wielki dowcip. Niestety, zapewne tak nie jest. Zajmuję mój fotel i zerkam na ostatni ekran. Film się zaczyna.
                                                                           
Jakaś piękna, młoda kobieta chodzi w ciemną noc po wielkim cmentarzysku. Ma bladą cerę, wielkie czarne oczy i wampirze kły. Na pierwszy rzut oka trudno rozpoznać, ale to właśnie Latoya. A obok niej stoi mężczyzna. Oczywiście, naoglądała się smarkula ,,Wywiadu z Wampirem” i teraz ma. W duch proszę ją, aby się w nim nie zakochała, chociaż wiem, że jest już za późno.
Zegarek ukazuje trzy minuty do końca ,,idealnego życia”. Z opuszczoną głową czekam na to, co nastąpi. W skupieniu wsłuchuję się w ciszę. Przeraża mnie ona. Mówi całą prawdę, o mnie, o tych ludziach, o telewizji.
Ekrany wygasły. Debora, Gasper i Latoya wracają. Jeszcze dosłownie kilka sekund i staną przede mną. Tak też się dzieje. Cała trójka, taka jak przedtem.
Elegancik zaczyna opowiadać o tym, ja to się odprężył na tym sianie i jak mu było przyjemnie. Kura Domowa z zachwytem wspomina rozdanie nagród. Zaraz wrócą do swoich domów, pracy, rutyny. Tylko nastolatka, ta jakże młoda istotka stoi ze spuszczoną głową. Pytam ją co się stało. Podnosi na mnie załzawione oczy, po czym odchodzi. Nikt jej nie powstrzymuje, kamezrysta rzuca tylko:
-Wytnie się.
Rozchodzimy się. Nadal mam poczucie winy z powodu tego programu. Tego wyreżyserowanego badziewia, w którym łamiemy ludziom serca i odbieramy złudne nadzieję. Zmęczona padam na łóżko.
     Następnego dnia budzę się z przekonaniem, że to był tylko sen. Radosna kieruję mój wzrok do lustra i widzę wypudrowaną twarz z rozmazaną szminką. Mój humor momentalnie się psuje. Sprawdzam wiadomości i świeże informacje. Na pierwszej stronie mojego ulubionego portalu, znajduje się taka oto notka:
Nie żyje Latoya Swan (15), uczestniczka programu ,,Mechaniczna Cytryna” prowadzonego przez Ariadnę O’Malley. Dziewczyna popełniła samobójstwo.
I to tyle. Czuję jak moje dłonie drętwieją na klawiaturze, oddech ustaje. Tak się czuje człowiek, który najpierw zniszczył, z następnie odebrał komuś życie. Gdy tylko odzyskuję zmysły sięgam po komórkę. Piszę do szefa wypowiedzenie. Nie będę tam iść, nie dam rady.

Od tego wydarzenia minęło już sporo czasu, bo trzy miesiące, jednak Latoya cały czas ma miejsce w mojej pamięci. Ułożyłam sobie życie, nie pracuję już w  y tej niszczącej telewizji. Nareszcie mogę mieć własne, zdanie – piszę o czym chcę. Jestem dziennikarką. Moje artykuły wysyłane są na przeróżne konkursy pisarskie, zazwyczaj wygrywają większość konkurencji. Generalnie, to moja nowa przełożona odpowiada za to, w jakiej rywalizacji będą brały udział moje teksty. Ja dostaję listy z gratulacjami i zaproszenia na galę wręczania nagród. Dzisiaj także znalazłam białą kopertę w skrzynce. Uradowana od razu ją otworzyłam.
Droga Pani Ariadno O’Malley!
Mamy przyjemność pogratulować Pani zajęcia pierwszego miejsca w konkursie o nazwie ,,53”. W ramach nagrody zapraszamy do programu ,,Mechaniczna Cytryna” prowadzonego przez  Oxanę Verdin…….
Przerażona odłożyłam kartkę papieru. Poczułam jak łza płynie mi po policzku. Wzięłam pióro do ręki i napisałam na czystej kartce odpowiedź:
,,Dziękuję za zaproszenie, na pewno będę”
-
Created by Agata for WioskaSzablonów. Technologia blogger.